Wywiad piąty

„Jakby mi ktoś powiedział kiedyś, że mam oddać tak dużo innym, powiedziałbym, że to niemożliwe tyle poświęcić”

z opiekunem zastępczym prowadzącym zawodową rodzinę zastępczą rozmawia Iza Wręga.

[Bohater wywiadu wraz z żoną prowadzą rodzinę zastępczą od 9 lat; w rodzinie przebywa 6 dzieci: Tomek* (14 lat); Kasia* (11 lat); Marta* (8 lat); Magda* (6 lat);  Sebastian* (5 lat); Kacper* (5 lat); trójka dzieci ma stwierdzoną niepełnosprawność umysłową w stopniu umiarkowanym; jedno dziecko mutyzm wybiórczy]

I.W.: Dotychczas w ramach naszej inicjatywy: „Rodzicielstwo zastępcze w praktyce” rozmawiałam z czterema mamami zastępczymi. Z kobietami silnymi, zdeterminowanymi, z kobietami bardzo pochłoniętymi sprawami dzieci. Chciałabym dowiedzieć się jak wygląda rodzicielstwo zastępcze z męskiej perspektywy.

Opowie mi Pan o nim i  o sobie w  nim?

O.Z:  Spróbuję. (uśmiech)

 I.W: Czym jest dla Pana rodzicielstwo zastępcze?

O.Z: (westchnienie) Dobre jest hasło waszej kampanii. Rodzicielstwo zastępcze jest przede wszystkim misją. To jest poświęcenie siebie, częściowo własnej rodziny, oddanie się dzieciom, które do nas przyszły. (zastanowienie) Tak naprawdę poświęcenie własnego życia. Rezygnacja z wielu przyjemności, które do tej pory mogliśmy robić. Wzięcie na siebie niesamowitych obowiązków, przekraczających często możliwości zwykłych ludzi… Dlatego słowo „misja” bardzo dobrze oddaje sens rodzicielstwa zastępczego. Widzę te plakaty na autobusach umieszczone w ramach kampanii…, patrzę na nie i myślę: nie wiem czy poleciłbym komuś założenie rodziny zastępczej…

I.W: Zacznijmy od początku…

O.Z: Na początku zostaliśmy  rodziną zastępczą dla Kasi, siostrzenicy żony czyli dla spokrewnionej z nami dziewczynki.  Kasię jej rodzice przywozili i zostawiali u nas zanim zostaliśmy rodziną zastępczą. Nie interesowali się nią, zostawiali na długi czas więc sam zasugerowałem byśmy przejęli całkowicie opiekę nad nią. Na początku nic nie wiedziałem o rodzicielstwie zastępczym, po prostu chciałem żebyśmy zostali opiekunami prawnymi Kasi bo i tak opiekowaliśmy się nią 24h/dobę.  Cała procedura przewidywała udział w kursie PRIDE, który musieliśmy zrobić by zostać niezawodową rodziną zastępczą. Tak naprawdę  po  kursie zaświtało nam w głowach czy nie moglibyśmy pomóc innym dzieciom… Żona zaproponowała byśmy spróbowali. Kończyliśmy wtedy budowę domu, który był spory więc ułożyło się to w jakąś układankę….

I.W: W jaki sposób żona przekonała Pana do tego by zająć się obcymi dziećmi?

O.Z: (zastanowienie) W zasadzie nie musiała mnie przekonywać. Uczestniczyłem w kursie PRIDE, który w bardzo klarowny sposób informuje czym jest rodzicielstwo zastępcze, jakie są zagrożenia, jakie można mieć oczekiwania i z czym przyjdzie się nam zmierzyć… Byłem świadomy i świadomie podjąłem decyzję.

I.W: Podrążę jednak temat Państwa motywacji. Pomagać dzieciom można na różne sposoby: można zrobić przelew na konto fundacji, można przygotować szlachetną paczkę, można nawet zostać wolontariuszem w Domu Dziecka. Państwo wybraliście sposób, który jak Pan powiedział jest „poświęceniem własnego życia”. Jak się wpada na taki pomysł?

O.Z: (zastanowienie) Bardzo trudne pytanie. (zastanowienie) Chyba to zaczęło się od opieki nad Kasią… Jak zostaliśmy rodziną zastępczą dla niej to dotarło do nas, że można się w życiu zajmować nieswoimi dziećmi…

I.W: Czyli  to był taki moment przełomowy w Państwa przypadku: przyjęcie pod opiekę dziecka z rodziny…

O.Z: Tak, zdecydowanie. Wcześniej w ogóle nie było u nas tematu rodziny zastępczej.

Kiedy zajęliśmy się Kasią, nasi synowie dorośleli. Nasz młodszy syn miał 12 lat. Chłopcy zaczynali mieć swój świat: koledzy, zainteresowania, podwórko. Dom był duży… Kasia naturalnie wpasowała się w naszą rodzinę. Teraz żona traktuje ją jak… (zastanowienie)

 I.W: Córkę?

O.Z: Niestety…

I.W: Dlaczego Pan mówi „niestety”?

O.Z: Bo w rodzicielstwie zastępczym nie o to chodzi, by traktować dzieci jak własne… Prawda?

I.W: To zależy…

O.Z: Opieka zastępcza powinna być tymczasowa… Mi w pierwszych latach bardzo zależało by Kasia wróciła do matki. Robiliśmy wszystko, by rodzice ponownie się nią zajęli. Staraliśmy się, by matka odeszła od tyrana z którym mieszka do dzisiaj. Proponowaliśmy jej wynajęcie mieszkania za które byśmy płacili. Nakłanialiśmy do zgłoszenia się do Ośrodka Pomocy Społecznej. Namówiliśmy ją, żeby złożyła wniosek  do Sądu o odzyskanie dziecka. Ona złożyła i po dwóch tygodniach go wycofała…

I.W: Było trochę tak, że to Państwu zależało bardziej na powrocie dziecka niż jej?

O.Z: Tak. Na pewno.

I.W: Widząc postawę matki zrozumieliście, że Kasia zostanie z Wami na  dłużej i  zaczęliście siłą rzeczy traktować ją jak swoje dziecko?

O.Z: Dokładnie tak.

I.W: Jak Pan o tym mówi, wydaje się to takim naturalnym procesem, któremu trudno byłoby się oprzeć…

O.Z: Tak. Kasia teraz jest oczkiem w  głowie żony. Ale nie jest faworyzowana, ani lepiej traktowana. Nie, nie. Też mamy w stosunku do niej wymagania. Po prostu traktowana jest jak córka.

I.W: Jest sporo rodzin niezawodowych w Powiecie Olsztyńskim, które opiekują się np. bratankami czy siostrzenicami. W rozmowach z nimi widzę, że mają kompetencje i predyspozycje do opiekowania się dziećmi. Podpytuję więc czy nie myśleli o zawodowym zajmowaniu się dziećmi… Oni w 99 % przecząco kręcą głowami i mówią: nie, nie, nie, dziękujemy. Jak Pan myśli, dlaczego Ci ludzie nie chcą się podjąć takiego zadania?

O.Z: (cisza) Decydując się na prowadzenie zawodowej rodziny zastępczej jedna osoba z małżeństwa musi zrezygnować z pracy zawodowej na rzecz braku stabilności w zatrudnieniu. Zawodowy rodzic zastępczy wykonuje swoje obowiązki w ramach umowy zlecenia. Nie daje to poczucia bezpieczeństwa. Poza tym właściwie wyklucza możliwość rozwoju zawodowego bo w rodzicielstwie zastępczym nie ma awansów.

I.W: Czyli dla kariery się tego nie robi?

O.Z: Nie robi się, zdecydowanie. Dla pieniędzy też tego się nie robi. Mój syn pracując pierwszy rok po szkole zarabia dwa razy więcej niż żona, która ma umowę jako rodzic zastępczy od 9 lat.

(zastanowienie) Kolejną obawą tych rodzin niezawodowych może być to, że nie można tego przerwać w dowolnym momencie…

I.W:?

O.Z: Z każdej pracy ostatecznie możesz odejść jak ci doskwiera. Rodzicielstwo zastępcze jest zobowiązaniem przede wszystkim wobec dzieci. Nie wyobrażam sobie zrezygnować z tego teraz bo jestem … zmęczony ?, … rozczarowany…? Dla mnie to podpisanie kontraktu do emerytury. Do każdego dziecka przywiązuję się. One do nas też. I co po 5, 10 latach? Powiedzieć, że jestem zmęczony i je oddaję??? Nie miałbym serca…

I.W: Czy zawodowe rodzicielstwo zastępcze to decyzja na całe życie?

O.Z: Dla mnie tak. Ludzie się tego bardzo boją. Bardzo. (zastanowienie) Myślę, że ludzie też mogą się obawiać kontroli ze strony instytucji. Ja również czuję dyskomfort jak przyjeżdżam do PCPR – u… (uśmiech).

 I.W: Jak Pan sobie radzi z tą „inwigilacją” ze strony instytucji?

O.Z:  (uśmiech) Przede wszystkim przyjmuję, że to część mojej pracy. Nie traktuję Instytucji jak intruza. (zastanowienie) Nie każda rodzina zastępcza jest wzorcowa, świetnie radzi sobie z dziećmi i wszystko jest w niej ok. Jako rodzice zastępczy też popełniamy błędy i musimy być świadomi, że trzeba nad sobą pracować, umieć przyznać się do błędu i naprawić go… Współpracę z Instytucją postrzegam nie tylko jako nadzór, ale też i wsparcie.

I.W: Trudna jest taka współpraca?

O.Z: Nie. Wręcz bardzo pomocna. Przed pandemią np. bardzo lubiłem przyjeżdżać na te zespoły* na których omawialiśmy sytuacje każdego dziecka. Taki zespół był miejscem w którym zbierane były wszystkie ważne informacje o dziecku: od nas, od pracowników szkoły do której chodzi dziecko, od MOPS, który zajmuje się rodzicami biologicznymi. Można było przyjechać z głową wypełnioną informacjami o dziecku i zostawić je tutaj. Ktoś to zapisuje. Jest poczucie, że ta wiedza nie umyka. Poczucie, że nasza codzienna praca z dziećmi jest ważna.

I.W: Czy to jest trochę tak, że na takim Zespole zrzucacie ciężar problemów?

O.Z: Tak, zdecydowanie. To trochę takie rozłożenie odpowiedzialności na innych i poczucie, że nie jestem sam. Dziś byłem u koordynatora* i już przekazałem mu dwie sprawy, którymi ma się zająć. Nie musze o tym myśleć… Koordynator wysłucha, pokieruje, załatwi… (zastanowienie) Dotychczas mieliśmy dwie kontrole z Urzędu Wojewódzkiego i były to bardzo miłe spotkania. Panie były zadowolone z tego jak u nas to działa.

I.W: Czyli Instytucja nie tylko nadzoruje, ale też pomaga?

O.Z: Zdecydowanie tak. Trzeba otworzyć się i umieć korzystać z tej pomocy.

I.W:  Jak zdecydowaliście się na prowadzenie zawodowej rodziny zastępczej została umieszczona u was trójka dzieci. Po pewnym czasie stwierdzono u wszystkich niepełnosprawność umysłową w stopniu umiarkowanym. Co jest ważne w opiece nad takimi dziećmi?

O.Z: (zastanowienie) Świadomość, iż pewnych rzeczy nie da się już naprawić. Akceptacja dziecka i cierpliwa praca, opierająca się na potencjale dziecka. Myślę, że ta wyrozumiałość wobec dziecka i uznanie jego ograniczeń jest kluczowe. Po prostu trzeba zrozumieć, że to dziecko pewnych rzeczy nigdy się nie nauczy i nie jest to nasza wina. Postępy u takich dzieci są bardzo małe, a nawet czasami widoczny jest regres. U Kacpra ten progres jest jeszcze widoczny np. w wieku 5 lat zaczyna mówić. Cieszymy się każdym wypowiedzianym przez niego słowem. U starszych dzieci te postępy są coraz mniej widoczne i przygotowany jestem, że w pewnym momencie dojdziemy do kresu ich możliwości. Bardzo ważne w opiece nad takimi dziećmi jest zachowanie rytmu i powtarzalności. Odejście od planu dnia często wiąże się u nich z niepokojem i rozbiciem.

Bardzo dumni jesteśmy z Tomka. Od czasu umieszczenia w naszej rodzinie bardzo się rozwinął motorycznie, społecznie, potrafi obsłużyć się. Pięknie pisze, rysuje, wykonuje wiele prac naokoło domu. Grabi liście, zajmuje się psem. Nawiązał bliskie relacje z kolegami w szkole. Rok temu został przewodniczącym w klasie…

Staramy się wychowywać ich tak, by nie mieli kompleksów związanych z pochodzeniem. Dzieci są zadbane, czyste, ubrane w nowe  ubrania. Nie muszą się martwić, że są gorsze. Mają piękne, kolorowe pokoje do których mogą zapraszać kolegów i koleżanki. Mają wiele zabawek, sprzętów. Na naszym podwórku jest duży plac zabaw, piaskownica, zjeżdżalnie, rowery. To niby takie podstawowe rzeczy, ale oni tego nie mieli. (zastanowienie) Żona bardzo zabiega, by otoczenie dzieci było przyjemne. Dba o dzieci. Ma do nich serce…

I.W: A Pan co ma?

O.Z: (zastanowienie) Teraz czas. (zastanowienie) Jak pracowałem zawodowo to mało miałem czasu w tygodniu na bycie tzw. tatą zastępczym. Myślę, że to może też być problemem w zawodowych rodzinach zastępczych. Żona jest związana umową na prowadzenie rodziny, a mężczyzna pracuje zawodowo. Tego mężczyzny całymi dniami nie ma w domu. W okresach wzmożonej pracy zakładu pracowałem po 12 h/dobę od listopada do lutego. Łącznie z sobotami. Ciężko po tym przyjść i zajmować się szóstką dzieci…

I.W: Lubił Pan swoją pracę?

O.Z: Tak. Dawała mi satysfakcję, lubiłem ją  i byłem bardzo chwalony. Mogłem liczyć na awans…

I.W: Od kiedy Pan nie pracuje zawodowo?

O.Z: Od półtora roku.

I.W: Te półtora roku temu zawnioskował Pan o zatrudnienie w rodzinie zastępczej jako osoba do pomocy*. Takie możliwości daje ustawa*. Może to stereotypowe myślenie, ale wydaje się, że dla większości mężczyzn ważny jest rozwój zawodowy, uznanie, aspiracje… Co może skłonić mężczyznę do rezygnacji z satysfakcjonującej pracy na rzecz bycia w domu i zajmowania się gromadką nieswoich dzieci?

O.Z: (cisza) Żona była u kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej. (zastanowienie) Przy szóstce dzieci jedna osoba jest bardzo przeciążona. Była u nas zatrudniona osoba do pomocy, ale głównie zajmowała się sprzątaniem, praniem, gotowaniem. Nie pełniła funkcji wychowawczych. To była ogromna pomoc, ale żona potrzebowała jeszcze innego wsparcia na co dzień. Ja będąc w domu dzielę się z żoną wszystkimi obowiązkami. Pracami domowymi, ale też opieką nad dziećmi, wychowaniem, wizytami u specjalistów, nauką szkolną.  (zastanowienie) Podejmując decyzje o rezygnacji z pracy na pewno nie myślałem o sobie…

I.W: Żałuje Pan tej decyzji?

O.Z: (bez zastanowienia) Nie, nie żałuję.

I.W: A kiedykolwiek Pan żałował?

O.Z: (zastanowienie) Jak są trudne momenty to czasami tak… Tam po prostu było łatwiej. Moja praca zawodowa mimo wszystko była dużo lżejsza niż prowadzenie zawodowej pieczy zastępczej…

I.W: Myśli Pan czasem o takim alternatywnym życiu bez dzieci?

O.Z: Tak, myślimy czasem o tym z żoną. (zastanowienie) Myślę, że byłoby znacznie łatwiej, ale nie miałbym takiej satysfakcji w życiu i poczucia sensu. Uznanie i wdzięczność w oczach dzieci są bezcenne. Marta ostatnio powiedziała mi : „jesteś najlepszym wujkiem na świecie”, a mojej żonie: „ciocia ja cię bardzo kocham”…

Niezwykle miło jest też jak doceniają nas inni ludzie i widzą nasz wkład pracy w wychowanie dzieci np. nauczyciele w szkole albo inne rodziny zastępcze i pracownicy PCPR na grupie wsparcia.

I.W: Wspomniał Pan o grupie wsparcia. Warto z niej korzystać?

O.Z: Jasne. Niezwykle wartościowy czas. Możemy tam rozmawiać o wszystkich problemach, których nigdy nie zrozumie do końca ktoś kto nie pełni funkcji rodziny zastępczej. Jak opowiadam znajomym, nie związanym z rodzicielstwem zastępczym, o trudnościach w pracy z dziećmi to tylko łapią się za głowę kwitując:  ”ja bym nie dał rady” i koniec rozmowy…

Na grupie wsparcia nikt się nie dziwi bo zazwyczaj przerobił większość problemów ze swoimi podopiecznymi. Ten brak zadziwienia i akceptacja w oczach innych opiekunów zastępczych są dobrym fundamentem do rozmowy o tym, jak sobie poradzić. Wspólnie można wypracować wiele ciekawych rozwiązań. Takie spotkania powinny być minimum raz w miesiącu. Bardzo integrują nas. Teraz ja jeżdżę na te spotkania, mamy grupę zamkniętą, ale chętnie bym wysłał żonę. Mówię: „jedź, porozmawiaj z tymi kobietami, zobacz, że nie tylko ty masz takie problemy”.

I.W: Czy Pan dowiedział się czegoś ciekawego o sobie dzięki pełnieniu funkcji rodzica zastępczego?

O.Z: Tak. Z negatywnych rzeczy to odkryłem, że jednak potrafię się zdenerwować. (śmiech) Całe dotychczasowe życie starałem się mieć kontrolę nad emocjami. Nie było u mnie niekontrolowanych wybuchów. Nie lubię tego. A w ciągu ostatnich 3 lat kilka razy zdarzyło mi się krzyknąć, kiedy dziecko robiło coś co zagrażało jego życiu.

Z pozytywnych rzeczy dowiedziałem się, że naprawdę dużo mogę wytrzymać… Że ta granica przy której tracę siłę, cierpliwość, zapał jest bardzo daleko przesunięta. (zastanowienie)  Dowiedziałem się też, że potrafię dużo dać z siebie i ze swojego życia innym. Jak by mi ktoś powiedział kiedyś, że mam oddać tak dużo innym, powiedziałbym, że to niemożliwe tyle poświęcić.

I.W: Jest Pan człowiekiem spełnionym?

O.Z: Jeszcze nie. Spełniony będę jak dzieci dorosną  i zobaczę, że są w miarę samodzielne.

I.W: Naszą kampanię na rzecz rodzicielstwa zastępczego promuje plakat przedstawiający rodziców zastępczych jako superbohaterów. Czuje się Pan czasem superbohaterem?

O.Z: Nieskromnie powiem, że czuje się (uśmiech). Jak na przykład dzwoni Pani ze szkoły i zachwala postępy któregoś dziecka…

I.W: Czyli plakat trafił w sedno?

O.Z: (zastanowienie) Z pewnością dobrze opisuje blaski rodzicielstwa zastępczego…

I.W: Gdyby Pan miał zachęcać do założenia zawodowej rodziny zastępczej to jakby Pan to zrobił?

O.Z: (dłuższe zastanowienie). Nie wiem. Można nie odpowiadać na to pytanie? (uśmiech).

Najtrudniejszy jest ten pierwszy krok. Decyzja. Jeśli miałbym być szczery to musiałbym powiedzieć: „słuchaj na początek poświęć wszystko co masz, a zobaczysz za 10 lat, że będzie tak super jak na tym plakacie”.

I.W: Rzeczywiście, nie czuję się zachęcona… (uśmiech)

O.Z: W miarę upływu lat większość osób przekonałaby się, że da się wychowywać nieswoje dzieci i mieć z tego olbrzymią satysfakcję, ale jak zachęcić do tego pierwszego kroku? (zastanowienie). To tak jakby postawić kogoś nad czarna przepaścią i powiedzieć: „skacz, śmiało, tam jest trampolina, odbijesz się”. Kto by mi zaufał i to zrobił?

I.W: Miałam nadzieję, że podpowie nam Pan jak można zachęcić ludzi do założenia rodziny zastępczej…

O.Z: Pomyślę nad tym…

*imiona dzieci zostały zmienione

*Zespół ds. Okresowej oceny sytuacji dziecka – posiedzenie w PCPR na podstawie art.128-131 Ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej z dn. 9 czerwca 2011r.

*koordynator rodzinnej pieczy zastępczej  – opiekun rodziny zastępczej przydzielany na wniosek Opiekunów zastępczych – na podstawie art. 77-78 Ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej z dn. 9 czerwca 2011r.

* Osoba do pomocy – na podstawie art. 57 Ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej z dn. 9 czerwca 2011r.