chłopiec siedzący na tle miasta rozświetlonego promieniami zachodzącego słońca

„… Teraz mam taki okres, że czuję się najlepiej w życiu…”

– warto słuchać dzieci i poznawać ich perspektywę.
Z 16 letnim Oliwierem, wychowującym się w Rodzinnym Domu Dziecka rozmawia Iza Wręga.

I.W: Oliwier, od roku mieszkasz w Rodzinnym Domu Dziecka. Opowiesz mi o tej rodzinie?
Oliwier: (dłuższe zastanowienie)

I.W: Jaka jest ta rodzina? Jaki jest ten dom?
O: Taki … szalony… niezwykły… (śmiech). Jest dużo dzieci i dużo się dzieje. Do niedawna była nas ósemka, teraz jest piątka – okrojony skład (zastanowienie). To nie jest zwykła rodzina, bo tu są dzieci z różnymi przeżyciami… Co chwila dzieją się… że tak powiem… jakieś akcje… (uśmiech)

I.W: Opiszesz mi jedną z takich „akcji” w której brałeś udział? Bo rozumiem, że Ty tez jesteś czasami bohaterem różnych sytuacji?
O: Nie, ja jestem grzeczny (śmiech).

I.W: (śmiech) Powiedziałeś: „to nie jest zwykła rodzina”. Czym różni się Rodzinny Dom Dziecka od takiej zwykłej rodziny?
O: Na przykład nie ma w niej rodziców, tylko są opiekunowie: ciocia i wujek. Oni nie są rodzicami i nigdy nie będą. Są takimi osobami, które nakierowują w życiu, podpowiadają, ale to nie są rodzice. Relacje z Opiekunami są inne od tych z rodzicami. (zastanowienie) Mam też takie odczucie, że w rodzinnym domu dziecka wszystkie dzieci są bardziej samodzielne i bardziej odpowiadają za swoje czyny niż w takiej zwykłej rodzinie. Nie wiem czy to jest jasne, ale tak na moim przykładzie: o 5 rano wstaję, o 6 mam autobus do Olsztyna, 13:40 mam autobus powrotny z praktyk, o 15 jestem w domu, jem obiad, lecę na trening na siłownię, jakieś lekcje, kolacja, kąpiel i idę spać… nikt mi nie organizuje dnia. Ciocia i wujek kontrolują, co się z nami dzieje, ale mamy taką… wolność w podejmowaniu decyzji i w planowaniu swojego życia. Tutaj nie ma mamy i taty, którzy będą cię trzymać za rękę…

I.W: Skąd wiesz, że w zwykłych rodzinach dzieci mają mniej wolności?
O: Rozmawiam z rówieśnikami i wiem jak jest.

I.W: Brakuje ci czasami tego „trzymania za rękę”?
O: Nie, nie, mi akurat nie brakuje. (zastanowienie) Bardzo często rozmawiam sobie z Ciocią na różne tematy i ona raz zapytała mnie czy chciałbym mieć rodziców. Ciężkie pytanie. Często o tym myślę… Są tego plusy i minusy. (zastanowienie) I też pytanie: jacy ci rodzice mieliby być. Na pewno nie chciałbym wrócić do moich własnych rodziców. Moi rodzice żyją, tatę czasami widuję na ulicy… (zastanowienie) Takich całkiem nowych, którzy na przykład nie mogą mieć własnych dzieci – też nie chciałbym mieć… Mi jest tu dobrze.

I.W: Co jest dobrego w tym domu?
O: Na przykład Ciocia i Wujek dają wybór, czy chcesz się widywać ze swoimi rodzicami. Chociaż raz zaskoczyli mnie i podjechaliśmy pod dom moich rodziców… Może Ciocia w rozmowie ze mną wywnioskowała, że chciałbym tego… Pewnie chciała dobrze, ale nie powiedziała mi o tym pomyśle… Gdyby zapytała mnie wprost, to powiedziałbym, że to zły pomysł na tą chwilę… Pojechaliśmy tam w wakacje jakoś pod koniec tygodnia, gorąco było… Wyszedłem i … widzę swojego ojca… był pijany, matka wyszła, chyba nie była aż tak pijana…, ale bardzo się zmieniła, nie widziałem jej kilka lat… Ojciec zobaczył mnie i zaczął płakać… Chciał mnie przytulać, ale ja go odpychałem od siebie… Nieprzyjemne to było…

I.W: Jak się czułeś po tym spotkaniu?
O: Jak wracaliśmy samochodem to patrzyłem w tą szybę i było mi głupio…, wstyd…, byłem zły sam na siebie, takie mieszane uczucia, dużo uczuć w jednym… W sumie nie chciałem tego widzieć… Pamiętam swojego tatę jako silnego, umięśnionego chłopa z dziarami… Taki prawdziwy ojciec… Jak miałem 5… 6… lat chodziliśmy na pole…, pokazywał mi jak się robi ognisko, nauczył mnie paru rzeczy…, długi czas miałem inny obraz jego w głowie… Pamiętam jak chciał nauczyć mnie pływać…, trzymał mnie w wodzie, a ja krzyczałem: „tato, tato” – bałem się… No i nie nauczyłem się pływać, ale mam dobre wspomnienie, że chciał mnie nauczyć… (uśmiech)

I.W: Ładnie o tym mówisz…
O: To było fajne! Właśnie to jest najsmutniejsze, że ten alkohol pogrążył moich rodziców stopniowo… Rozmawiam z innymi dziećmi i czasami matki to piły alkohol już jak były w ciąży z nimi… Niektóre dzieci mają tą chorobę – od alkoholu… U mnie to było inaczej. Tata pracował jako spawacz. Zarabiał bardzo dobre pieniądze. Mama zajmowała się mną bo byłem mały. Tata miał dobry samochód, kupił mieszkanie na kredyt – tutaj na Kościuszki… Babcia mówiła mi potem, że na początku było dobrze w naszej rodzinie… (zastanowienie) Pamiętam, to była zima, tata miał na sobie kurtkę – wszedł do mieszkania, ja wyszedłem ze swojego pokoju, trzymał w ręku jakieś pudła… – to były zabawki i słodycze (uśmiech). Nie pamiętam, co było potem, ale taki obraz w głowie mam (zastanowienie). Miałem normalnego tatę, który mi kupował zabawki i słodycze… Mama przychodziła po mnie do przedszkola… a ja biegłem między nogami przedszkolanki, żeby się do niej przytulić… potem szliśmy do domu. Pamiętam takie normalne chwile z domu… (cisza)

I.W: Kochałeś ich…
O: Bardzo. Nawet wtedy, kiedy byli pijani…

I.W: …
O: Tata zaczął pić. Z kolegami, w delegacjach… w końcu stracił pracę… Ewoluowało to w taki patologiczny styl życia. Zaczął bić mamę. Często przychodziła do mnie zapłakana…, przytulałem ją wtedy… Budził mnie w nocy pijany… Mówiłem: „tato, chcę spać, jutro idę do szkoły”, ale on miał jakieś fazy po alkoholu…

I.W: Teraz co czujesz do rodziców?
O: Nic. To znaczy… ja chciałbym w przyszłości wyciągnąć do nich rękę… Oni są jak… pępowina – pochodzę od nich… Szanuję ich jako rodzicieli, ludzi, którzy dali mi życie, ale nie jako rodziców…

I.W: Boisz się czasami, że Twoje życie potoczy się takim scenariuszem jak u rodziców…?
O: Nie, nie. Czytałem, że połowa dzieci alkoholików w dorosłości idzie ich śladami, a druga nigdy nie sięga po alkohol. Ja jestem na pewno w tej drugiej połowie. Nie piję, nie palę, ćwiczę systematycznie na siłowni. Dbam o dietę, wysypiam się. Brzydzę się piciem alkoholu i przemocą. Nie używam narkotyków. Moi koledzy się ze mnie śmieją, że w życiu nic by mi nie dali, bo nie chcą mnie zepsuć… (śmiech). Lubię dbać o siebie.

I.W: Gdzie się nauczyłeś takich wartościowych postaw?
O: W dzieciństwie dużo przebywałem u Babci i Dziadka. W zasadzie wszystkie weekendy i święta. Jak odwozili mnie na dworzec, żebym wrócił do domu – to zawsze płakali… Dziadek wsuwał mi jakieś drobne do kieszeni… Miałem chyba 10 lat, kiedy zajęli się mną całkowicie. (zastanowienie) Pamiętam jak chodziłem do baru mlecznego po obiady dla nich… (cisza) Tego ostatniego dnia, który spędziłem z babcią, poprosiła mnie, żebym zjadł z nią. Normalnie jadłem zawsze w swoim pokoju, tak jak większość młodzieży. Długo rozmawialiśmy. Tej nocy babcia dostała zawału. Zadzwoniłem po karetkę, chociaż początkowo nie chciała. Mówiła: „nie, nie dzwoń”. Była starsza ode mnie, myślałem, że się zna… Ja miałem… około 14 lat… Musiałem uspokajać ją bo ciężko oddychała. I słowo „spokojnie” było ostatnim jakie babcia ode mnie usłyszała (cisza). Niestety nikt mnie nie chciał zabrać do niej do szpitala. Mówili, że nie można, bo Koronawirus… Inni jednak wchodzili… Kurcze … teraz jak o tym myślę, to bardzo to przeżywałem. To były straszne chwile dla mnie. Nie mogłem pożegnać się z nią, a to ja z nią mieszkałem, to ja byłem z nią najbliżej, to ja zadzwoniłem po karetkę… W szpitalu zmarła…

I.W: …
O: Babcia miała takie buciki… babcine… Pamiętam, że siedziałem, patrzyłem na te buciki, słuchałem ABBY i płakałem… ABBA to był ulubiony zespół babci… (cisza). No i zostałem z dziadkiem. Dziadek miał jednak demencję, był otyły i to bardziej ja się nim opiekowałem niż on mną…

I.W: Wyobrażam sobie, że to musiał być bardzo ciężki czas dla Ciebie. Strata babci i niepewność co do jutra…
O: No właśnie myślałem, że ja z dziadkiem zostanę do końca! Nic nie wiedziałem o tym, że mam trafić do domu dziecka. Nikt mi o tym nie powiedział… Wszyscy to ukrywali (zastanowienie). Wtedy było zdalne nauczanie. Skończyłem lekcje, grałem sobie w jakąś grę, jeździłem samochodzikami i nagle dzwoni telefon. Odbieram. Zamarłem. Słyszę głos naszej opiekunki, ona jest chyba z OPS… „Pakuj się, bo jedzie po ciebie Pani Dyrektor z Domu Dziecka w Olsztynku”. Ja byłem w takim szoku… Ja nie płakałem, nie byłem smutny, tylko… nie wiedziałem, że takie coś jest możliwe… Myślałem: przecież ja mam dziadka i dom… Jaki dom dziecka…?! Spakowałem się, musiałem pożegnać się z dziadkiem. Płakał, też nie wiedział co się dzieje…

I.W: Cios za ciosem…
O: W Domu Dziecka, dla mnie było koszmarnie… Nie umiałem przystosować się… Obcy ludzie, obce miejsce… Czułem się taki… niczyj… Wcześniej byłem babci i dziadka, a wtedy byłem niczyj… Dołowała mnie też ta biurokracja. Jak chciałem gdzieś wyjść to musiałem jakiś papierek podpisywać, że wychodzę, że nic mi się nie stanie… To nie wyglądało jak w rodzinie. Koszmarnie tam funkcjonowałem. Nie wychodziłem z pokoju. Jak tylko mogłem to wychodziłem poza budynek. Nie chciałem jeść. Brzydziłem się tym miejscem. Nie było nocy, żebym nie płakał. Chyba właśnie tam najbardziej zacząłem przeżywać śmierć babci, a potem śmierć dziadka…Ten Olsztynek to znienawidziłem… Nie chciało mi się żyć… Jechałem pociągiem, myślałem o babci, płakałem i nie zwracałem uwagi, że są inni ludzie… Jak szedłem od dworca, to tam były tory… Nie lubię o tym mówić, bo .. głupie to takie jest…

I.W: Przeżywałeś żałobę po stracie bliskich, ważnych osób… To naturalna reakcja…
O: No tak, ale… dziwny to był okres… głupio mi o tym mówić do drugiego człowieka, bo… to takie…

I.W: Osobiste?
O: Osobiste, ale też głupio mi o tym mówić, bo boję się, że ktoś nie zrozumie…, że pomyśli, że jestem chory na głowę…

I.W: Co Ci pozwoliło przetrwać tamten czas?
O: Wtedy zacząłem modlić się i ta wiara naprawdę mi pomogła.

I.W: W Domu Dziecka nie było naprawdę nikogo, kto był dla Ciebie wsparciem? Jest tam pedagog, psycholog, wychowawcy…
O: No byli. Diagnozowali u mnie depresję… Nawet chyba jakieś leki chcieli mi dać, żebym lepiej funkcjonował… Na pewno czułem tam, że dorośli interesują się mną, oni bardzo chcieli mi pomóc, ale ja nie traktowałem tego jako pomocy. Do psychologa chodziłem, bo mi kazali… rozmawiałem, ale z gabinetu pamiętam ciszę i tykanie zegara… (zastanowienie) Pani Dyrektor bardzo mi pomogła. Pozwalała, żebym weekendy i święta spędzał u rodziny mojego przyjaciela ze szkoły. To było dla mnie ważne. Poza tym pozwoliła, żebym miał pojedynczy pokój, bo naprawdę nie potrzebowałem kontaktu z innymi.

I.W: A czego wtedy najbardziej potrzebowałeś?
O: Jak straciłem babcię i dziadka to czułem, że nie mam tego rodzica – opiekuna. Czułem się właśnie taki niczyj… i szukałem, szukałem tej osoby… osoby, która mogłaby zastąpić mi rodzica… Wydaje mi się, że szukałem tego typu relacji… Są chyba takie sytuacje, że psycholog nie pomoże, potrzebne jest, żeby wysłuchał cię ten rodzic, ktoś z kim ma się relację… (zastanowienie) Wtedy najwięcej rozmawiałem właśnie z mamą mojego przyjaciela i z moją Ciocią – siostrą ojca. Ciocia wzięła mnie na urlopowanie na Święta Bożego Narodzenia. W zasadzie to byłem pewien, że zajmie się mną, że mi pomoże…, byłem z nią bardzo związany… Dobrze się u niej czułem.

I.W: Co czujesz jak o tym mówisz?
O: Smutek, nostalgię…? Mówiła, że jest chora, że będzie miała jakąś operację, że zobaczymy… Tak naprawdę to nadal czuję do niej sympatię. Myślę o niej jako o dobrej osobie… Naprawdę dużo mi pomogła jak byłem w Domu Dziecka…

I.W: Wspomniałeś też, że szukałeś tego rodzica w osobie mamy Twojego przyjaciela…
O: Tak. Dużo z nią rozmawiałem. Jak byłem w Domu Dziecka przyjechała, zainteresowała się mną. Porozmawiała z Panią Dyrektor i dzięki temu często zabierała mnie do siebie na dni wolne.

I.W: W naszym urzędowym języku była kandydatką na niezawodową rodzinę zastępczą dla Ciebie…
O: Tak, chciała się mną zająć, ale… wydaje mi się, że nie byliśmy przygotowani na tak szybkie wejście w relacje rodzinne. Wydaje mi się, że mój przyjaciel był zazdrosny… Bo dlaczego nagle jakiś obcy człowiek ma być traktowany przez jego mamę tak samo jak on? – to jest zrozumiałe. My się nigdy nie pokłóciliśmy, ale atmosfera była niekomfortowa. Wszyscy to czuli… Teraz on nadal jest moim przyjacielem. Jeżdżę do nich – ostatnio byłem pod koniec wakacji. Mamy kontakt.

I.W: Zadziwia mnie z jaką akceptacją, dojrzałością i spokojem mówisz o tym…
O: Bo teraz mam taki okres, że czuję się najlepiej w życiu…

I.W: Dzięki czemu?
O: Wtedy, kiedy było tak źle… najważniejsze dla mnie było to, żeby nie wracać do domu dziecka. To był cel nadrzędny i udało się go osiągnąć przy pomocy wielu osób. Ciocia i wujek przyjęli mnie do swojego domu. Mam swój pokój. To jest taka moja strefa komfortu. Całe życie byłem jedynakiem i nie potrafiłbym funkcjonować w jednym pokoju z kilkoma osobami. Musze mieć tą swoją przestrzeń. Mam czas wolny – mogę wychodzić ze znajomymi.

I.W: Nie musisz podpisywać karteczki, że wychodzisz? (uśmiech)
O: No nie (śmiech). Nie traktuję dzieci mieszkających tu, jako siostry i braci, ale mamy dobry kontakt. Ciocia i wujek nigdy nie będą moimi rodzicami, ale czuję więź z nimi. Przyzwyczaiłem się do tego domu i ciężko by mi było gdzieś odejść. Czuję, że teraz tu jest moje miejsce. Ciocia dużo ze mną rozmawia. Pyta mnie często jak się czuję, co bym chciał, dlaczego chciałbym akurat to. Rozmawiamy też o historii, o PRL-u (uśmiech). Z tych rzeczy, takich potrzebnych do życia – wszystko mam i wiem, że gdybym czegoś bardzo potrzebował – ciocia i wujek postarają się, żeby mi to zapewnić. Mogę rozwijać swoje pasje i mam tą wolność o której wspominałem na początku. Czuję się tu bezpieczny, mam dach nad głową, żyję zupełnie normalnie. Może czasami brakuje mi takiego męskiego wyjścia z ojcem na przykład na siłownię czy na quada… (uśmiech).

I.W: Nie ma jakiegoś mężczyzny, który mógłby go zastąpić na tym quadzie…?
O: No właśnie ja tak podchodzę, że ojciec to ojciec. Jest jeden. Są mężczyźni w moim otoczeniu, których podziwiam, inspirują mnie i lubię z nimi spędzać czas…. Na przykład ojciec mojego przyjaciela. Jest bardzo pracowity i zaradny. Mogę na niego liczyć, lubię z nim rozmawiać, ale… są rzeczy, które po prostu chciałbym zrobić z ojcem. (uśmiech) Na przykład, jakby teraz wyszedł z jakiegoś portalu, taki jak był wtedy z tymi zabawkami i słodyczami… (śmiech)

I.W: (uśmiech) Fajnie, że pomimo tych wszystkich doświadczeń potrafisz mówić o bliskich z taką życzliwością i śmiechem.
O: (zastanowienie) Nie chcę czuć nienawiści. To wszystko traktuję jak nauczkę. Nauczyłem przystosowywać się do różnych sytuacji. Przed Domem Dziecka i w nim byłem słaby psychicznie. Teraz musiałoby wydarzyć się coś naprawdę mocnego, żeby mnie złamać. Jestem szczęśliwy.

I.W: Masz jakieś marzenia?
O: Dużo myślę o przyszłości. Na przykład jak już będę dziadkiem.

I.W: Spokojnie, najpierw będziesz partnerem, może mężem, ojcem… (śmiech)
O: (śmiech) No tak, chciałbym być mężem i ojcem, mieć rodzinę.

I.W: Jakim chciałbyś być mężem i ojcem?
O: Chciałbym być autorytetem dla swoich dzieci. Chciałbym być męski – bo w dzisiejszych czasach ta męskość zanika. Ojciec powinien zapewnić rodzinie byt, a wobec żony być lojalny. Dzieci chciałbym wychowywać przez sport (zastanowienie). Boję się tylko trochę, że przez to moje wychowanie nie będę potrafił dać swoim dzieciom tego przytulania, ciepła…

I.W: Boisz się, że nie będziesz potrafił ich kochać…?
O: (zastanowienie) Potrafię kochać, ale na pewno inaczej.

I.W: Inaczej czyli jak?
O: Inaczej niż osoba, która wychowała się w normalnej rodzinie.

I.W: Ciekawe. Na czym polega to Twoje „inaczej”?
O: Jeszcze do tego nie doszedłem. Muszę pomyśleć. Badam się (śmiech). Ale ja lubię tak nad sobą rozmyślać.

I.W: Oliwier, jak myślisz, czy rodzina zastępcza to dobre miejsce dla dziecka, które nie może wychowywać się w swojej rodzinie?
O: Ciężko jest mówić o plusach rodziny zastępczej bo ona chyba nigdy nie jest wyborem dziecka… Ja przynajmniej nie miałem wyboru… (zastanowienie).

I.W: To może tak: co jest lepsze dla dziecka – rodzina zastępcza czy dom dziecka?
O: Zdecydowanie rodzina zastępcza. Ale to też zależy… Ja źle wspominam pobyt w Domu Dziecka głównie z powodu mojej prywatnej sytuacji – umarli dziadkowie i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Uważam jednak, że rodzin zastępczych powinno być więcej niż domów dziecka. Jeżeli ktoś by się obawiał pobytu w rodzinie zastępczej, to niepotrzebnie. Tu można znaleźć miłość, autorytet i bezpieczeństwo.